Kątem oka zerkam w kierunku stojącego na regale zdjęcia. Przystojny mężczyzna w garniturze, ona w śnieżnobiałej sukni. Trzymają się za ręce, patrząc na siebie z miłością, a na ich ustach widnieją szczere uśmiechy. Tak, to fotografia z dnia naszego ślubu. Uchwyciła ostanie chwile naszego narzeczeństwa.
Zależało nam na tym konkretnym dniu. Wybrana przez nas data łączyła początki budowania związku z sakramentalnymi doświadczeniami z przeszłości. To był nasz dzień, 11 maja 2019 r. Patrząc z dzisiejszej perspektywy – mieliśmy szczęście. Jednak to również zasługa naszego zdecydowania – nie obyło się bez sporów z bliskimi, którzy oponowali za późniejszą datą.
Dylematy narzeczeńskie
Wtedy stanęlibyśmy w obliczu teraźniejszych dylematów. Brać ślub w wybranym dniu czy przełożyć na później? Zrezygnować z całości czy tylko z wesela? Z pewnością pojawiłby się lęk odnośnie całej sytuacji, swój głos zabrałyby również wątpliwości, co do słuszności dokonanych wyborów. W głowach kołatałyby się różne myśli, scenariusze licznych rozwiązań byłyby niezłym materiałem na opasłą książkę. Nie zabrakłoby również dozy szoku, szczypty buntu i morza bezsilności.
Rozwiązania ślubne
Jakie mielibyśmy możliwości?
- odwołać ślub bez określania nowej daty,
- wziąć ślub wśród absolutnie najbliższych nam osób, a o wesele martwić się później lub w ogóle się nim nie przejmować,
- zorganizować transmisję online Mszy ślubnej, by jak największa część rodziny mogła połączyć się z nami duchowo,
- przełożyć ślub i wesele na za kilka miesięcy,
- załamać się z bezsilności,
- opracować awaryjny plan B, C i… Z.
Decyzja o ślubie
Sądzę, że w podjęciu decyzji pomocne okazałyby się liczne pytania. Na czym zależy nam najbardziej? Czy jesteśmy gotowi na ślub? A może chcemy mieć więcej czasu na lepsze poznanie się, budowanie relacji? Czy chcemy zacząć już małżeńskie życie? A może chcemy przedłużyć czas narzeczeństwa? Jak długo jesteśmy w stanie zwlekać ze ślubem? Bez czego nie wyobrażamy sobie dnia ślubu?
To byłaby nasza wspólna decyzja. Podjęta przede wszystkim pod kątem dobra dla naszej relacji. Taka, która scementowałaby nasz związek i sprawiła, że staniemy się dla siebie jeszcze bliżsi.
Formalności ślubne
Niewielki problem stanowiłyby dla nas wymogi formalne, konieczne do wzięcia ślubu konkordatowego (więcej na temat wymogów pisałam we wpisie o ślubnych formalnościach). Kurs przedmałżeński mielibyśmy już dawno za sobą, wizyty w poradni zakończyłyby się na początku roku, zaświadczenie z USC już od kilku tygodni znajdowałoby się w archiwum parafialnym. A co, gdybyśmy nie byli tacy zapobiegawczy? Dobra – gdyby mój mąż nie miał takiego upodobania w wykonywaniu wszystkiego jak najwcześniej? 😉 W diecezji, w której spisywalibyśmy protokół, obowiązek przygotowania nas do ślubu spadłby na proboszcza lokalnej parafii. Gdybyśmy korzystali z innej lokalizacji, moglibyśmy dokończyć rozpoczęte katechezy w wersji online (o ile byłaby taka możliwość) lub liczyć na to, że osoby za to odpowiedzialne znajdą dogodne rozwiązanie.
Narzeczeństwo na odległość
W temacie związku na odległość – który aktualnie dotyczy wielu par, nie musielibyśmy wyobrażać sobie zbyt wiele. To była nasza codzienność przez ponad dwa lata. Oprócz regularnych spotkań co 2-3 tygodnie, mieliśmy wypracowane sposoby na bycie razem. Przede wszystkim rozmowy, bardzo dużo rozmów. Codziennie dzieliliśmy się swoimi przeżyciami przez telefon. Regularny kontakt i wgląd do powszechnych trosk sprawiały, że mimo odległości nasza relacja miała się dobrze. Dodatkowo lubiliśmy sprawiać sobie drobne niespodzianki – od romantycznych wiadomości na komunikatorze przez dłuższe maile pełne miłości po własnoręcznie pisane listy, które są cenną pamiątką na całe życie.
W przypadku przedłużającej się fizycznej rozłąki, pewnie włączyłaby się moja kreatywność. Obudziłyby się we mnie pomysły, które pozwoliłyby nam budować naszą przyjaźń, zbliżając nas pomimo dzielących kilometrów. Jakie konkretnie?
- wspólne wysłuchanie „Pachnideł” o. Szustaka i dzielenie się na bieżąco swoimi wrażeniami,
- lepsze poznanie się poprzez zadawanie sobie ważnych pytań (np. „77 pytań, na które warto odpowiedzieć przed ślubem”, które można pobrać, zapisując się na newsletter),
- zrealizowanie kursu dla narzeczonych, który dostarczyłby nam tematów do dyskusji (znalazłam ostatnio genialny darmowy kurs dla zakochanych do odsłuchania na YouTube „Zanim powiesz – ja biorę Ciebie…”).
Wyzwanie a może szansa dla narzeczeństwa?
Dzień Waszego ślubu miał być jak z bajki. W towarzystwie najbliższych ludzi, pełen wzruszających chwil, dopięty na ostatni guzik. Od tylu miesięcy się do niego szykowaliście… A gdyby tak spojrzeć na tę sytuację jak na szansę? Wiem, to wcale nie jest łatwe, jednak często sam punkt widzenia potrafi wiele zmienić. Może to okazja, by pogłębić Waszą relację? Wspólne stawienie czoła trudnym chwilom nie musi być tylko destrukcyjne, może też sprawić, że wyjdziecie z niego dużo silniejsi. Przesunięcie wesela na bliżej nieokreślony termin to okoliczność sprzyjająca skoncentrowaniu się na istocie sakramentu, który przyjmiecie. Nieobecność licznej rodziny jest przygnębiająca, ale jednocześnie może się przyczynić do mniejszej tremy i bardziej świadomego przeżywania przysięgi. Mimo wszystko to od Was zależy, czy ten dzień stanie się bajkowy – przede wszystkim pięknem Waszej miłości, do której wkroczy Bóg. On ma zawsze w zanadrzu najlepsze scenariusze. 😉
Inspirujące historie narzeczonych
Moje przemyślenia to tylko gdybanie z perspektywy młodej (prawie rocznej) mężatki. Chociaż to nie tylko moje refleksje, co do jednego jesteśmy razem zgodni – chcielibyśmy wziąć ślub w zaplanowanym terminie. Po to, by być już na zawsze razem, na dobre i na złe. Nie brakowałoby nam hucznego wesela, ponieważ od początku nie przykładaliśmy do niego wagi. Najwięcej bólu sprawiłaby nam nieobecność bliskich osób i niemożność wspólnego przeżywania Mszy ślubnej.
Nie musicie się jednak opierać tylko na moim gdybaniu. Oddaję głos w ręce doświadczonych koronawirusem par: Weroniki i Krzysztofa (ślub 18 kwietnia), Karoliny i Tomka (ślub w oktawie Wielkanocy), Weroniki i Marka (którzy transmitowali swój ślub). Te historie mogą stać się dla Was inspiracją, by stworzyć swoją własną ślubną opowieść. I właśnie tego Wam życzę – by narzeczeństwo w czasach koronawirusa było pięknym wprowadzeniem do księgi małżeńskiego życia, które po latach będziecie wspominać z sentymentem.
Czy wiesz, że tworzysz ciekawe i oryginalne treści, wkład jaki wnosisz w społeczność blogową zasługuję na podziw i szacunek. Dzięki!
Dziękuję za docenienie i komentarz! <3 Wiele to dla mnie znaczy. 🙂